Powrót

kamieńwielki gross cammin

Kamień Wielki(Groß Cammin)

Wieś wzmiankowana została po raz pierwszy w 1295 roku jako miejscowość graniczna pomiędzy posiadłościami templariuszy, a margrabiów brandenburskich. W okresie wojny 30-letniej Kamień Wielki stał się miejscem opuszczonym, a jego rozwój zaczął się ponownie dopiero z chwilą założenia tutaj w połowie XVIII wieku majątku ziemskiego i papierni. W 1660 roku połowę wsi wykupił Hans Heinrich von Schlabrendorf - znany jako komendant twierdzy w Kołobrzegu. W końcu XVII wieku majątek znalazł się w posiadaniu rodu von Schöning, przez co Kamień . Wielki stał się częścią dóbr dąbroszyńskich. Następnie należał do rodu von Wreech. W 1822 roku właścicielką wsi została Amelia von Dönhoff, a od 1838 roku jej mąż hrabia Anton von Stolberg - Wernigerode. W 1924 roku majątek został rozparcelowany przez Towarzystwo Ziemskie "Eigene Scholle". Założenie pałacowo-parkowe zlokalizowane jest w północno-wschodniej części miejscowości, W sąsiedztwie zespołu folwarcznego, częściowo zachowanego do dzisiejszych czasów, Pierwsza wzmianka dotycząca siedziby szlacheckiej w Kamieniu Wielkim pochodzi z 1608 roku. W latach 20 XIX wieku za sprawą małżeństwa Amalii von Dönhoff i hrabiego Antona von Romberg-Wernigerode wybudowano tutaj klasycystyczny pałac. Jest to budowla murowana, założona została na planie prostokątnym. Pałac jest w całości podpiwniczony, dwukondygnacyjny, o elewacjach podłużnych, siedmioosiowych, zdobionych boniowaniem. Prostopadłościenna bryła nakryta została dachem mansardowym. W miejscu dzisiejszej rezydencji znajdował się wcześniej dwór szlachecki, o czym świadczą zachowane sklepione kolebkowo piwnice z lunetami, datowane na XVII i XVIII wiek. W związku z adaptacją obiektu na dom pomocy społecznej zmieniono układ pomieszczeń pałacu i przystosowano je do nowych potrzeb. Po stronie, wschodniej dobudowano skrzydło, a po zachodniej przeszkloną windę. Po 1834 roku właściciele majątku założyli w sąsiedztwie pałacu, po jego północno-wschodniej stronie park krajobrazowy, według projektu uznanego berlińskiego architekta Petera Josepha Lenne. W obrębie założenia znajdował się także monumentalny grobowiec rodzinny, niezachowany do dzisiejszych czasów.

Poniżej artykuł jaki ukazał się w Nadwarciańskim Roczniku Historyczno Archiwalnym nr 12 na temat pobytu w Kamieniu Wielkim Fryderyka II Hohenzollerna, zwanego Wielkim (1712-1786) króla Prus od1740 r.:

"Wolfgang Wirith Berlin

Fryderyk, Eleonora i generał Schulenburg. Spotkanie we dworze Kamień Wielki. Za sprawą Teodora Fontanego okoliczności pobytu Fryderyka II w Dąbroszynie są dobrze znane. Bywał on tam w okresie swego przymusowego odosobnienia w ko-strzyńskiej twierdzy, podejmowany gościnnie przez Eleonorę von Wreech. Dzięki zachowanym wierszom pisanym przez młodego księcia (na jej cześć), utworów pełnych emocjonalnego uniesienia, wnosić można, że pobyt w Dąbroszynie należał do istotnych epizodów jego życia. Mniej natomiast znane są okoliczności spotkania Fryderyka z panią von Wreech, jakie miało miejsce w Kamieniu Wielkim, pod czujnym okiem hrabiego Schulenburga. Hrabia Adolf von Schulenburg (1685-1741) był dowódcą kawalerii, której pułk stacjonował w Gorzowie, w randze generała majora. Zaufany króla Fryderyka Wilhelma (ojca Fryderyka) generał von Gumbkow polecił Schulenburgowi nadzorowanie księcia i baczne obserwowanie rozwoju jego osobowości. Generał w obawie przed surową krytyką króla starał się szczególnie rzetelnie spełnić powierzone mu zadanie poprzez dokładne opisywanie zdarzeń i wierne odtwarzanie przebiegu rozmów. Tak powstały jego dzienne raporty. Poniżej podaję tekst raportu Schulenburga z dnia 4 października 1731 roku zawierającego relację z pobytu Fryderyka w Kamieniu Wielkim, gdzie spotkał się z Eleonorą von Wreech w pałacu jej matki. Księcia znajduję w dobrym stanie zdrowia i w wesołym usposobieniu. Był wobec mnie bardzo przyjaźnie usposobiony. Wypytywał mnie o życie w Wiedniu. Spytał o to czy dobrze się tam bawiłem. Wyjaśniłem mu powody mej podróży, które związane były ze sprawami służbowymi, a nie dla przeżycia tam chwil w kręgach wyższych sfer, i z nich wynikał mój tam mało urozmaicony pobyt. Długo rozmawiał z panią von Wreech, która, jak było to widoczne, nie była mu obojętna, a trzeba przyznać, że jest to kobieta bardzo piękna, a jej cera jest jak lilia i róża. Gdy zasiedliśmy do stołu, poprosił mnie bym usiadł obok niego. Rozmowa dotyczyła się między innymi metresy elektora Palatynatu. Powiedział: "Chciałbym wiedzieć jak poczyna sobie ten poczciwy staruszek ze swoją metresą". Opowiedziałem, że stało się to teraz bardzo modne, iż książęta bardziej troszczą się o swe metresy niż o swe księstwa. Dziwi mnie tylko, że kobiety tak łatwo tej modzie ulegają, mimo że spotyka je potem los nie do pozazdroszczenia. Rozmowa przeszła na inne tematy, z których starałem się wydobywać morał. Powiedział między innymi, że bardzo lubi przebywanie w wielkim świecie i obserwowanie ludzi w śmiesznych sytuacjach. Odpowiedziałem na to, że jest to na miejscu, gdy się z tego wyciąga stosowne wnioski. Zdarza się bowiem, że tego typu zabawa nic mądrego nie daje. Powinno się raczej usiłować odsłaniać śmieszne strony własnego zachowania. Zaraz po posiłku podszedł do okna i przywoławszy mnie do siebie spytał: "Czy pan coś słyszał, co będzie ze mną?" Powiada się - odparłem - że ma pan być na weselu w Berlinie, ale co będzie potem nic nie wiem. Powinien pan mieć przyjaciela, który by się o pana troszczył. Grumbkow mi powiedział, że stara się wpłynąć na króla, aby panu przydzielił jakiś pułk, chodzi o to by pan miał zajęcie. To go uradowało. Jednocześnie pozwoliłem sobie powiedzieć: Wasza Królewska Wysokość, Pański los jest w Jego rękach. "W jaki sposób?" - spytał. Król spełni Pańskie życzenie, ale musi się Pan sam do tego przyczynić - wyjaśniłem. Na to On: "Nie czynię przecież niczego, co mogłoby wzbudzać podejrzenia Króla". Odparłem, że mam na myśli przyszłość. Powiedziałem: Przede wszystkim polecałbym panu pielęgnowanie w sobie bożej bojaźni. Kiedy ufa się Chrystusowi, łatwiej znosi się cierpienia i panuje nad swoimi namiętnościami. Jak mówią wszyscy, ma Pan moralne podstawy człowieka honoru, ale jest to dopiero punkt wyjścia. Bez bojaźni bożej nawet największe obietnice nie stłumią namiętności. Musi Pan prowadzić życie bez skazy i strzec się przede wszystkim ulegania kobietom, które w zamian za małe radości ściągają tysiące nieszczęść. Pan zna przecież Króla, swego ojca, i nie powinien poddawać się złudzeniom, że może zrobić jakikolwiek krok, o którym Król by się nie dowiedział. Widzi on, że Pan wkroczył na manowce, i chce, by się Pan poprawił. Wtedy przygarnie Pana do siebie. To, co się Panu wydaje przykre i co w tysiącach przypadków jest nieprzyjemne, musi Pan znosić bez jakiejkolwiek skargi4. Moim zamiarem jest poruszyć w Panu tę strunę, która mu uświadomi, że Pan rujnuje swe zdrowie i człowiek nie powinien ponownie wpadać w bagno, w którym raz się już znalazł, lecz winien się z niego wydostać. Odpowiedział na to: "Jestem jeszcze młody i nie panuję nad tymi sprawami i dziękuje Bogu, że są to małe błędy. Co zaś się tyczy Króla, to nie powinien się o mnie obawiać, bowiem ja już dla Niego i dla państwa co nieco czynię". W toku dalszej rozmowy Książę wyjaśnił, że on się nie lęka życia w pobliżu Króla. Odpowiedziałem na to, że cierpliwość winien uznać za swą życiową dewizę i polegać na mądrości bożej, bo jest to jemu bardzo potrzebne. Jestem przekonany, że Pan dołoży starań i będzie zabiegał o względy swego ojca Króla, spełniając Jego oczekiwania. Przede wszystkim należy myśleć o pielęgnowaniu w sobie ślepego posłuszeństwa wobec praw boskich i ludzkich. Jeśli tym myślom będzie towarzyszyła dobra wola, wtedy będzie to możliwe do osiągnięcia. Będą temu towarzyszyły tysiąckrotne przeszkody, ale winien pamiętać, że uczeń, który nie wprawia się w tajniki rzemiosła, nie może potem rozpaczać, że nie został wielkim mistrzem. Potem mówił o zamiarze ożenienia się z księżniczką meklemburską. Miał jednak pewne "ale". Wtedy ja natychmiast wyjechałem ze słowami: tyle mówi Pan o małżeństwie, że można z tego wywnioskować, iż jest ono Pana marzeniem. "Nie - odpowiedział. - Lecz jeśli Król sobie tego życzy abym się ożenił, muszę mu być posłuszny. Potem puszczę kantem moją żonę i pójdę swoją własną drogą". Powiedziałem mu, że powinien rozważyć, że takie myślenie jest po pierwsze przeciw boskim przykazaniom, gdzie jest wyraźnie napisane, że ci, którzy zrywają związek małżeński nie osiągną królestwa niebieskiego, a po drugie -jest występkiem przeciw obowiązkowi dochowania wierności małżeńskiej, którą przecież się pod przysięgą obiecuje wobec Boga i ludzi. Więc takie uroczyste ślubowanie zamierza pan złamać?. "Ja jej przecież chcę dać taką samą niezależność" - powiedział. Odrzekłem na to, że ma Pan na tyle poczucia honoru by nie ścierpieć tego rodzaju hańby. Odpowiedział jak młodzik, który nie zdaje sobie sprawy z tego, w jakich tarapatach by się wtedy znalazł. "Najchętniej bym się wcale nie ożenił, oczywiście mam na myśli małżeństwo wymuszone". Odpowiedziałem na to, że Król już mu wybierze właściwą kandydatkę na żonę. "Ja już się zatroszczę o to, żeby nie ważyła się uskarżać". Po tej stosunkowo długo trwającej rozmowie zaczął gawędzić z Wreechami. Wspomniał też na marginesie tej rozmowy o swym uwięzieniu. Powiedziałem wtedy, że ludzie bardzo mu współczuli, lecz przyznał, że postępował niewłaściwie. Na zakończenie naszej rozmowy powiedziałem: wszystko, co Panu mówiłem, ma na uwadze tylko jedno - wyprowadzenie go na właściwą drogę. Zapewniam Pana, że czynię to ze szczerego serca. Jeśli ktoś mówi Panu coś innego, będzie on miał na uwadze nie Pana, a swoje dobro. O godzinie 5 po południu opuściliśmy Kamień. Cała ta godna pamięci rozmowa miała miejsce w Kamieniu Wielkim, miejscu sprzyjającym spokojnej refleksji. Schułenburg przybył tu, by przedstawić na królewskim dworze wszystko we właściwym świetle. Zarysowana w tej relacji charakterystyka postaci młodego księcia ukazuje go jako człowieka o słabo ukształtowanych zasadach. Ważkie problemy małżeńsko-dynastyczne cechujące się odczłowieczeniem takich związków ujmuje on w sposób właściwy młodemu człowiekowi. Wymuszone małżeństwo z Elżbietą Krystyną, księżniczką Braunschweig-Bevern było mu niemiłe. Całe swe życie określał ją epitetem "Bauerntrampel - wiejską niezdarą. Pobyt księcia w Dąbroszynie i Kamieniu Wielkim wydają się być jedynymi szczęśliwymi chwilami w jego życiu, kiedy to poddawał się, platonicznym zapewne, igraszkom swego serca."

Kamień Wielki(Groß Cammin)pałac dwór nowa marchia gorzów Kamień Wielki(Groß Cammin)pałac dwór nowa marchia gorzów Kamień Wielki(Groß Cammin)pałac dwór nowa marchia gorzów Kamień Wielki(Groß Cammin)pałac dwór nowa marchia gorzów Kamień Wielki(Groß Cammin)pałac dwór nowa marchia gorzów Kamień Wielki(Groß Cammin)pałac dwór nowa marchia gorzów Kamień Wielki(Groß Cammin)pałac dwór nowa marchia gorzów Kamień Wielki(Groß Cammin)pałac dwór nowa marchia gorzów Kamień Wielki(Groß Cammin)pałac dwór nowa marchia gorzów Kamień Wielki(Groß Cammin)pałac dwór nowa marchia gorzów Kamień Wielki(Groß Cammin)pałac dwór nowa marchia gorzów Kamień Wielki(Groß Cammin)pałac dwór nowa marchia gorzów Kamień Wielki(Groß Cammin)pałac dwór nowa marchia gorzów Kamień Wielki(Groß Cammin)pałac dwór nowa marchia gorzów Kamień Wielki(Groß Cammin)pałac dwór nowa marchia gorzów Kamień Wielki(Groß Cammin)pałac dwór nowa marchia gorzów Kamień Wielki(Groß Cammin)pałac dwór nowa marchia gorzów Kamień Wielki(Groß Cammin)pałac dwór nowa marchia gorzów Kamień Wielki(Groß Cammin)pałac dwór nowa marchia gorzów Kamień Wielki(Groß Cammin)pałac dwór nowa marchia gorzów Kamień Wielki(Groß Cammin)pałac dwór nowa marchia gorzów Kamień Wielki(Groß Cammin)pałac dwór nowa marchia gorzów Kamień Wielki(Groß Cammin)pałac dwór nowa marchia gorzów Kamień Wielki(Groß Cammin)pałac dwór nowa marchia gorzów Kamień Wielki(Groß Cammin)pałac dwór nowa marchia gorzów Kamień Wielki(Groß Cammin)pałac dwór nowa marchia gorzów


Pokaż widok na większej mapie